Jak nie zwariować w święta

Święta tuż tuż…, a my jesteśmy zabiegani, mamy wiele spraw do załatwienia przy czym zwlekamy z zakupem prezentów i praktycznie mamy brak czasu dla siebie. Usprawiedliwiamy się nadmiarem obowiązków w domu, pracy, albo koniecznością wykonania innych pilniejszych rzeczy. Kupowanie prezentów dla bliskich nam osób na Święta Bożego Narodzenia, to niezwykła podróż do świata psychologii naszych umysłów. Nieświadomie, jesteśmy poddawani różnym chwytom marketingowym.
Naukowcy dowiedli, a i nasze własne, zakupowe doświadczenia to potwierdzają, że mózg na zakupach można łatwo oszukać. Dlaczego? Bo lubi chodzić na skróty, taka już jego leniwa natura, i zamiast przeprowadzać analizy i obliczenia, kieruje się emocjami. Im więcej emocji ktoś lub coś mu dostarczy, tym łatwiej go zwiedzie, oszuka, a tym samym skuteczniej dobierze się do naszego portfela.
W przedświątecznej zakupowej gorączce, poddawani jesteśmy emocjonalnym bodźcom. I właśnie wówczas, na skutek tego emocjonalnego bombardowania przełączamy się na tzw. szybki tryb pracy mózgu. Nasz umysł podsuwa nam wtedy decyzje natychmiastowe, ale nieprzemyślane.  Tym czasem współczesna psychologia sprzedaży dostarcza bowiem handlowcom wielu wygodnych narzędzi, mających wykorzystać nasze słabości, byśmy jednak sięgnęli po portfel. Nazywa się je technikami wpływu i stanowią one dzisiaj podstawowy zasób wszystkich marketingowych strategii. W nowoczesnej galerii handlowej czy hipermarkecie nic nie jest już pozostawione przypadkowi – układ alejek, rozmieszczenie półek, ułożenie towaru, oświetlenie, muzyka, zapach, a nawet smak. Najwyższy czas, abyśmy pozbyli się naiwnego myślenia. Wszystko ma nas skłaniać, byśmy jak najdłużej przebywali w sklepie i nie wyszli z pustymi rękami.
Aby się nie dać, musimy w czasie procesu decyzyjnego (np. zakupów, albo czasu, w którym jesteśmy przekazowi reklamowemu poddawani) zakłócać ten przekaz, absorbując nasze zmysły innym, neutralnym. Jak to zrobić w praktyce? Na przykład chodząc po sklepie, czy galerii handlowej miejmy na uszach słuchawki i słuchajmy ulubionej muzyki (zmysł słuchu). Możemy też miętosić w kieszeni jakąś fajną maskotkę, trzymać za rękę bliską nam osobę (zmysł dotyku), lub rzuć miętową gumę (zmysł smaku). Im więcej zmysłów zaangażujemy w takie działanie, tym mniej staną się one otwarte na działania psychomanipulacyjne marketerów.
Najważniejsza rada. Nie kupujmy zbyt długo. Według badań mózg w sklepie potrafi zachowywać się racjonalnie przez pierwsze 20-30 minut. Później zaczynamy myśleć używając emocjonalnej części mózgu, która nie jest w stanie dokładnie porównać ceny w stosunku do wartości i faktycznej przydatności danego produktu. Po ok. 30 minutach mózg już nie działa, jest tak zmęczony, że całkowicie zaprzestaje racjonalnie myśleć. Jest za to bardzo czuły na wszelkie bodźce, te promocyjne również. I tu zaczyna się pole do popisu dla marketerów i specjalistów od psychologii sprzedaży. Jaki z tego płynie wniosek? Podstawowy, ale w praktyce niezwykle przydatny i korzystny dla nas, o ile zostanie zastosowany – nasze zakupy powinniśmy realizować w 15, maksymalnie 20 minut. Im szybciej tym lepiej i bezpieczniej dla naszego portfela.
     Ale czy na pewno jest coś złego w tym, że na Święta w sklepach i galeriach handlowych aż kipi od handlowych psychomanipulacji, socjotechnicznych sztuczek i prób (mniej lub bardziej efektywnych) neuromarketingowych perswazji?  To tak samo, jakbyśmy zaczęli narzekać, że natura jest zła, bo stworzyła kota łapiącego myszy.  W moim przekonaniu to nie handlowcy są źli, chcąc sięgnąć do naszych portfeli, ale my swoją naiwnością i słabą świadomością tego faktu, pozwalamy im, rok w rok – na to.

 

 

Opracowała dla portalu społecznościowego Fakty.nl
Magdalena Gruszka.
pedagog, psychoterapeuta, coach.